lip 28 2003

Typowy mazurski dzień...


Komentarze: 3

9.00 - Pobudka... właściwie przymusowa bo złośliwie padające na twarz promienie slońca nie dawały dłużej pospać
9.10 - Poranna toaletka.. taaa... brudna umywalka, śmierdzący kibel... nigdzie nie ma tak jak tam
9.30 - Pierwsze piwko... doszliśmy z kumplem do wniosku, że to najprzyjemniejsza pora dnia, siadaliśmy sobie na ławeczce leniwie sącząc piwko, oglądając widoki i zmiezające na plażę laseczki:)
10.00 - Drugie piwko... nie zawsze ale często zdarzało sie tak że chciało nam sie dłużej oglądać widoki:)
10.30 - Śniadanie... albo konserwa albo pasztet, 2 razy zdarzyła sie jajecznica.
11.00 - Trzecie piwko... no cóż, żeglarz nie wielbłąd, napić sie musi a piwko po śniadaniu smakuje wyśmienicie. I te widoki...
11.30 - Wyjście z portu... w skrócie: wszyscy sie na wszystkich drą żeby każdy coś robił:)
11.35 do ok.18 - żeglowanie... taaa... część czasem nawet 12-osobowej załogi zajmowała się żeglowaniem czyli robieniem wszystkiego żebysmy dotarli tam gdzie chcemy dotrzeć, a reszta się opalała, piła browarki, kąpała na środku jeziora, smarowała laseczki olejkiem itd. Zgadnijcie do której grupy należałem:D
18.00 - Wejście do portu... podobnie jak wyjście tylko w drugą stronę:)
18.10 - Siatkóweczka plażowa... trzeba spalić troche tego co sie wypiło. Niektóre 5-setowe mecze były naprawde ciekawe!
20.00 - Posiatkówkowa kąpiel w jeziorku... nierozłącznie łącząca się z contestem na naj - lepszy/głupszy/śmieszniejszy skok z pomostu:D
20.30 - Wieczorna toaletka... do brudnej umywalki i śmierdzącego kibla dołączył cieknący prysznic...
21.00 - Przygotowanie do imprezy... czyli balsamowanie opalonych ciał, smarowanie laseczek, ubieranie i szykowanie
21.30 - Początek imprezy... czyli albo wódeczka albo kilka browarków, czasem zdarzał się jakiś grill, generalnie chodziło o to żeby nieważne czym ale się sponiewierać:) Przygrywała nam muzyczka z prywatnej boomskrzynki.
ok. 2-3 - Koniec imprezy... czyli kto jeszcze ma siłe to idzie o własnych nogach na łódkę a kto siły nie ma to... yyy... nie pamiętam co się działo z tymi co nie mieli siły...
3.00 - Dogorywanie... często zdarzało się że po imprezie zostawało jeszcze jakieś piwko a i siła kilku osobom jeszcze pozostała więc siadaliśmy w dwie, trzy osoby w kokpicie naszej łódki i dogorywaliśmy popijając piwko i paląc kilka szlugów.
ok. 4.00 - Spać..

psito : :
21 lutego 2012, 13:05
Pozdrawiam - interesujący wpis...
essay paper
14 lutego 2012, 13:19
Your schedule is really tense and interesting as for me!
KaRaS
30 lipca 2003, 22:42
No wiec..tak całkiem legalnie stwierdzam że dodatkowo były obiady czteroposiłkowe..mianowicie piwo piwo piwo i paluszki..:D jako przekąska..paluszki to zapewne deser..ale nie jestem pewna..:D Co by tu dalej............:> No wiec...Ociekające piwem..historyjki to są rzeczywiscie..i luudzie on naprawdę taki jest..:D I zawziecie twierdzi ze piwo jest dobre na wątrobe i nerki..bodajże....

Dodaj komentarz